Tenis jest pięknym sportem, jednak coraz częściej można dostrzec jego ciemną stronę, a mianowicie brak szacunku zawodników do trenerów, rodziców i ogólnie do ludzi. Nie koncentrujemy się na tym jakoś przesadnie, jednak można to dostrzec prawie na każdym turnieju, na jaki pojedziemy. Z całą pewnością ten aspekt jest dobrze widoczny. Oczywiście, lepiej, jeżeli zmienimy nieco perspektywę i zamiast jako „problem”, zaczniemy postrzegać to jako wyzwanie. Młodzi zawodnicy potrafią grać naprawdę dobrze, ale wciąż popełniają zbyt wiele błędów, które związane są w większym stopniu z kwestiami wychowawczymi niż z tenisowymi.

 

Podążaj za trzema rzeczami: szacunkiem dla innych ludzi, szacunkiem dla siebie oraz odpowiedzialnością za wszystkie swoje czyny. Dalajlama

 

Gdy wychowanie i odpowiednie nauczanie początkowe na korcie nie idą ze sobą w parze, to mamy gotowy przepis na rozczarowania. Zawodnicy powinni tak samo szanować trenera, rodzica, pracownika społecznego czy kogokolwiek innego; bez znaczenia, kim dana osoba jest i czym się zajmuje. Do każdego człowieka należy mieć szacunek, ale żeby to było możliwe, najpierw trzeba mieć szacunek do samego siebie. Zazwyczaj jednak małe dzieci ten szacunek do samych siebie mają, ponieważ są zakorzenione w sobie i połączone ze swoją intuicją. Później jednak, przez nieodpowiednie wychowanie czy traumatyczne doświadczenia życiowe, szacunku do samego siebie może być coraz mniej.

 

Dlaczego przestajemy siebie szanować i co to w ogóle znaczy?

Szacunek to przede wszystkim poszanowanie, respektowanie, uznanie zasad, wartości, osobistej przestrzeni i wolności zarówno drugiego człowieka, jak i swojej. Szacunku do samego siebie uczymy się poprzez akceptację i bezwarunkową miłość do siebie i wszystkiego, co nas otacza.

 

Z szacunku do siebie i innych powinniśmy wyznaczać granice, których nikt nie powinien przekraczać, aby nie naruszać naszej przestrzeni i wolności. Z szacunku do siebie nie podejmujemy decyzji, które mają na nas negatywny wpływ i wywołują w nas konflikty wewnętrzne. Z szacunku do samych siebie wybaczamy ludziom i nie chowamy w sobie urazy, aby samemu sobie nie szkodzić, nie otaczać się negatywną energią i toksycznymi relacjami z innymi ludźmi. Z szacunku do siebie uczymy nasze dzieci, jak mają się do nas zwracać, jak mają okazywać nam miłość i gdzie są ograniczenia, które należy respektować. Dorośli całe życie pracują na to, aby lepiej poznać siebie i kreować wokół siebie taką przestrzeń, która jest zgodna z ich wyobrażeniami i pragnieniami. Poświęcają dużo energii na tworzenie systemów wartości, którymi posługują się na co dzień i które przekazują swoim dzieciom.

 

Zazwyczaj najlepsi tenisiści są tymi, którzy najbardziej szanują innych.

Tenże szacunek lub jego brak przekłada się na każdą sferę naszego życia. Jeżeli wychowujemy nasze dzieci w miłości i szacunku, jest to pewien standard, którymi będą operowały w swoim dalszym życiu. Jeżeli z kolei dzieci służą jako narzędzia do realizacji niespełnionych ambicji rodziców lub podążają ścieżką, której sami dla siebie nie wybrali, ciężko jest im w pełni akceptować i szanować siebie i innych. Dziecko grające w tenisa winno okazywać szacunek nawet gdy jest najlepsze, a nawet tym bardziej wtedy, kiedy jest najlepsze.

Doskonałym przykładem nauki pokory i szacunku do trenera i opiekuna, po raz kolejny, jest postępowanie Toniego Nadala ze swoim bratankiem:

„Kiedyś w Toronto przyszliśmy na trening i Rafael dał mi rakietę do wciągnięcia, a osoba do naciągania rakiet była w zasięgu naszego wzroku. Uśmiechnąłem się i pokazałem tylko ręką w kierunku miejsca do naciągania rakiet i Rafa  już wiedział, co należy zrobić. (…) Zawsze wymagałem od mojego bratanka maksymalnego szacunku. Myślę, że szacunek pomaga nam wygrywać mecze. Szanując przeciwnika, (…) nie tylko łatwiej jest z nim wygrać, ale też można się od niego wiele nauczyć. Trudno jest szanować przeciwnika, jeśli szacunek nie jest częścią twojego postrzegania życia. Myślę, że świat się zmienił. Nie ma innego wyjścia, trzeba szanować innych bez względu na to, czy są na górze czy na dole. Ponadto w tym aspekcie myślę, że na siłę szuka się wrogów i widzimy to. Są na przykład drużyny, które są przez cały czas wygwizdywane na różnych boiskach, co jest zupełnie niepotrzebne”.

 

Gdzie leży granica…

Od razu przed oczami pojawiają nam się obrazy niektórych polskich tenisowych „gwiazdorów”, którzy myślą, że jak się płaci trenerowi, to on zrobi za nich wszystko. Tutaj nasuwa się na myśl następujące pytanie: Ilu polskich trenerów ma na tyle komfortową sytuację, aby pozwolić sobie na zrezygnowanie ze współpracy przynoszącej dobre pieniądze, kiedy widzi, że zawodnik go nie szanuje? Niestety wciąż niewielu. Jest to swego rodzaju błędne koło – zawodnik nie szanuje trenera, a on boi się, że straci pracę, jeśli wyrazi swoją opinię. Woli przemilczeć i źle się z tym czuć, ale ważne przecież, żeby w portfelu się zgadzało – niestety, nie prowadzi to do niczego dobrego. Trenerzy obniżają swoje standardy, a zawodnicy wchodzą im na głowę i niczego się nie uczą.

Ileż to razy widzieliśmy już rodziców i trenerów, którzy przychodzą do zawodników z wodą, jedzeniem i jakby tego było mało, noszą im torby, idąc z nimi na kort. Kilka razy widzieliśmy na własne oczy, jak zawodnicy rzucają obelgami w swoich trenerów na oczach innych osób. To naprawdę rodzi w nas niezgodę i smutek, kiedy myślimy o tym, do czego jest zdolna dzisiejsza młodzież, na jak wiele pozwalają trenerzy, oraz jak mało uwagi wdrażaniu odpowiednich wartości poświęcają rodzice.

 

Nie kupi się tenisowego sukcesu

 

Największą krzywdę wyrządzają własnym dzieciom ci rodzice, którzy wszystko robią za nie, ucząc je wyuczonej bezradności, stawiają je na piedestale, głosząc wszem wobec, jak bardzo są utalentowane, jak potrzebują indywidualnego szkolenia i jaki wysoki poziom prezentują.

 

Rodzice ci mówią nam, że mają pieniądze, za które, jak uważają, można wszystko kupić i cały świat ma teraz stać na baczność i już, natychmiast realizować wszystkie ich oczekiwania, odpowiadać na telefony i wiadomości w nocy, w niedziele i święta. Mamy nadzieję, że choć część tych rodziców, których poznaliśmy zarówno w Polsce, jak i mieszkając w Hiszpanii, czyta teraz te słowa i bierze je sobie głęboko do serca. Serdecznie Was pozdrawiamy i życzymy trochę więcej szacunku do innych ludzi, samego siebie, bo wtedy dużo łatwiej jest tak traktować innych, a także pokory.

 

Tak wiele możemy się nauczyć od Toniego i Rafy!

W styczniu 2009 roku Bernard Tomic pokonał Potito Starace i stał się najmłodszym zawodnikiem (16 lat i 90 dni) wygrywającym mecz w Australian Open. Siedem lat później był na 22. miejscu w rankingu i wygrał trzy turnieje. Ja bym nie postrzegał tego jako niesamowitego wyczynu. Przypomnijmy sobie innych młodych zawodników z trochę wcześniejszych lat jak Hewitt czy Nadal. Zapowiadało się, że Tomic będzie jednym z najlepszych tenisistów, ale lata później okazuje się, że ten zawodnik nie chce być aż tak dobry. Oto dowód – wcześniej zawodnicy bardziej chcieli, niż chcą obecnie. Na przykład taki Rafa był przygotowany mentalnie do bycia bardzo dobrym zawodnikiem każdego dnia, a nie tylko tego dnia, kiedy miał na to ochotę.

 

Zauważcie, że Rafa, kiedy gra źle, zawsze bierze odpowiedzialność na siebie. Nigdy nie zwala jej na kogoś innego. Nawet wtedy, kiedy przechodzili przez ciężki okres ze swoim teamem, to zawsze brał odpowiedzialność za swoje słabsze występy. Nie szukał winnych dookoła.

 

Szacunek i ciężka praca nie jest gwarancją sukcesu, ale większą szansą na jego osiągnięcie

Uważam, że młodzi zawodnicy nie szanują trenerów, są zbyt ostrożni w podejmowaniu wielkich wysiłków oraz nie są w stanie całkowicie się poświęcić trenowaniu. Uważam, że  na tym najwyższym poziomie, jest to jest jeden z powodów, dla których w ostatnich kilkudziesięciu wielkoszlemowych turniejach wygrywali Nadal, Federer i Djokovic. Oni doskonale wiedzą, co to szacunek, pokora i ciężka praca. Są też oczywiście zawodnicy w tourze, którzy posiadają te wszystkie cechy co najlepsza trójka z ostatnich lat, ale im może brakować już czegoś innego. Nigdy nie ma gwarancji, że szanując innych i ciężko pracując, będzie się najlepszym, ale bardzo się do tego przybliżamy.

 

Przez te pierwsze kilka lat odkąd trenuję własnego syna, kieruję się tym, żeby Janek czuł się dokładnie tym, kim jest, czyli chłopcem takim jak wszyscy, nikim nadzwyczajnym.

 

Najważniejsze to być dobrym człowiekiem

Mnie zaskakuje, kiedy rodzice, którzy triumfują w życiu (albo tylko tak myślą), chcą, żeby ich dzieci także triumfowały i zarabiały pieniądze. Zapominają jednak o byciu dla dzieci przewodnikami i życiowymi nauczycielami, a to jest im dużo bardziej potrzebne. Nawet jeśli Janek zaczyna się wyróżniać jako tenisista w swoim wieku, to za każdym razem, kiedy ktoś go zachwala, staram się to wszystko przyjmować z wielką pokorą i mówić, że to nie ma aż takiego znaczenia. Bo nie ma. Jeszcze niczego nie wygrał. Jest na początku drogi i tak naprawdę nikt nie wie, co się w przyszłości wydarzy. Poza tym nawet jeżeli zacznie wygrywać i stanie się ponadprzeciętnym tenisistą, na końcu ma pozostawać dobrym człowiekiem, ponieważ przygoda z tenisem kiedyś się skończy. I co mu wtedy pozostanie? Przesadnie wysokie mniemanie o sobie, które zaprowadzi go – dokąd?

szacunek i pokora w tenisie szacunek i pokora w tenisie szacunek i pokora w tenisie szacunek i pokora w tenisie szacunek i pokora w tenisie