Jestem trenerem tenisa i mam 5-letniego synka. Wiele osób zadaje mi pytanie: czy Twój syn też będzie grał w tenisa? Jak do tej pory odpowiadałem, że nie wiem, że zobaczymy czy ma predyspozycje, czy będzie mu się chciało, że nic na siłę itd. Mówiłem, że nie zamierzam być ojcem-trenerem, który będzie przelewał swoje niespełnione ambicje na syna i będzie go katował. Mówiłem tak, ponieważ sam się nie określiłem czy naprawdę chcę, żeby grał.

Podejmując decyzję o tym, żeby zarazić synka moją pasją czyli tenisem, wiem z czym to się wiąże. Jak mu się spodoba, to nie będzie odwrotu. 🙂 Od razu nasunęło mi się pytanie: co zrobić, żeby tenis stał się dla niego czymś interesującym? Co zrobić, żeby tenis był conajmniej na równi z graniem w gry na telefonie, oglądaniem bajek w telewizji czy układaniem klocków Lego?

Zainspirowałem się artykułem o siostrach Kruger – małych dziewczynkach, które bardzo możliwe, że w przyszłości dojdą na sam szczyt rankingu WTA. Artykuł jest w języku angielskim, ale naprawdę warto go przeczytać. Najbardziej mi się spodobało jak Thomas Hogstedt (były trener Sharapovej, Woźniackiej, Na Li, Simony Halep) powiedział o nich, że po treningu idą do domu i jeszcze grają na ścianie. Nikt nie musi ich do niczego zmuszać. Robią to, co kochają. Żyją tenisem, a do tego mają wspaniały wzorzec w postaci nieżyjącego już taty, który był tytanem pracy i niezwykle wartościowym człowiekiem.

Zainspirowałem się także wystąpieniem Judy Murray, która opowiedziała w skrócie swoją historię na TEDxGlasgow. Mówi m.in. o tym jak stworzyła program do szkolenia dzieci oraz o tym jak Andy i Jamie zaczynali przygodę z tenisem:

Pomyślałem, że skoro Janek tak bardzo ludzi oglądać bajki Ninjago, składać Lego StarWars, to wprowadzę mu to do naszych pierwszych zabaw związanych z tenisem. Zaczęliśmy od tego, że na kartce papieru wspólnie narysowaliśmy parę robotów StarWars oraz ludzika z Ninjago. Następnie przykleiliśmy ją na ścianie w garażu, w którym mieliśmy trochę miejsca, żeby poodbijać piłkę. Zadanie było takie, żeby rozwalić te roboty trafiając gąbkową piłką w kartki. Od razu Jankowi się spodobało, a przy tym było dużo śmiechu i już wtedy wiedziałem, że jedyne co nas ogranicza to wyobraźnia. Obojętnie jaki sport by to nie był, to tak naprawdę wszystko zależy od nas (trenerów i rodziców). Jedno dziecko może mieć lepsze predyspozycje od drugiego, ale jeśli zaszczepi się w dziecku tą chęć do grania z samego siebie, to będzie przychodziło na każde z zajęcia z uśmiechem na twarzy i nie będzie mogło doczekać się kolejnego. A o to przecież chodzi, prawda? Dlatego niezwykle ucieszyło mnie, kiedy Janek przyszedł do mnie i powiedział: Tatusiu? Pójdziemy na dół jeszcze pograć w tenisa? I tak przez ostatnie parę dni graliśmy po 2-3 razy dziennie po 30-40 minut, ponieważ sam tego chciał, a nie dlatego, że tata zmuszał. Jak do tej pory głównie koncentrowałem się na tenisie zawodniczym od 14 roku życia, ale teraz poszerzam swoją wiedzę z zakresu tenis10. Po to, żeby zarazić mojego synka pasją do tenisa, a przy okazji zainspirować i pomagać innym. Czy Janek będzie grał w tenisa w przyszłości? Tego nie wiem, ale wiem na pewno, że zrobię wszystko co możliwe, żeby pokochał sport.

12899465_10156652532955548_400183826_o