Roger Federer uważany jest przez wielu za największy talent w historii tenisa. Jednak on sam podkreśla istotę ciężkiej pracy w drodze na szczyt. „Nie ma drogi na skróty. Pracuj ciężko. Pogódź się z tym”. Wytrwałość i upór są jednymi z najważniejszych atrybutów i wartości w drodze do profesjonalnego tenisa.

Z kolei David Ferrer mówi, że nie doszedłby do 3. miejsca w rankingu ATP, gdyby nie talent. W tym równaniu jest tylko jeden wynik – wielcy tenisiści mają wielki talent do ciężkiej pracy. Możesz mieć lekkość ruchów i zgrabność w poruszaniu się jak Federer lub mieć luźną rękę i nonszalancko odbijać piłkę jak Fabio Fognini. Obydwaj jednak zapracowali na swój sukces. Zawodnicy, którzy z natury są bardziej utalentowani, w ramach równowagi (bo jak wiemy, talent bez pracy nie może istnieć i na odwrót) powinni skupić się bardziej na pracy. A ci bardziej pracowici jak Ferrer (nazywany tytanem pracy) winni pamiętać o łapaniu większego luzu i swobody grania.

 

Na końcu zawsze chodzi o odnalezienie równowagi między pracą i talentem.

 

Sam talent to za mało

Akademia Ferrera, w której Janek trenował oraz w której byłem najpierw zawodnikiem, a potem trenerem, była bardzo dobrym miejscem do rozwoju oraz do budowania pokory. Dlaczego? Ponieważ w 99% przypadków dziecko uważające się za utalentowane nie będzie chciało pracować. Natomiast u Ferrera wszystko kręciło się wokół pokory, wytrwałej pracy czy takiego podejścia jak ma sam David Ferrer.

Przekonanie o tym, że sam talent wystarczy, jest bardzo niebezpieczne. Rola rodziców i trenerów jest taka, aby motywować dziecko do pracy bez względu na to, czy ma talent, czy też nie. Talent to nie wszystko i zawodnicy, którzy go posiadają, są wręcz zobligowani do większej pracy, aby w pełni wykorzystywać swój potencjał i osiągać spektakularne sukcesy.

 

Geniusz to wynik 1 procenta talentu i 99 procent wypocenia.

Thomas Edison

Jest wiele utalentowanej młodzieży, ale do grona najlepszych dołączają nieliczni

Zanim wyjechaliśmy z Polski do Hiszpanii, wokół naszych wspólnych treningów z Jankiem zaczął pojawiać się pewnego rodzaju „szum”. Czasem gdy graliśmy obok kogoś, teoretycznie przypadkowego, ludzie zatrzymywali się i chwalili Janka za jego grę mimo tak młodego wieku. Niewątpliwe było to bardzo miłe, ale niestety nie pomagało w kształtowaniu pokory i skromności (akurat Janek naturalnie nie jest zbyt skromnym i pokornym dzieckiem; wręcz przeciwnie, jest pewny siebie i potrafi być nieco zarozumiały, dlatego dla nas osobiście brak pokory stanowi palącą kwestię, nad którą systematycznie pracujemy). Nie chodzi o to, żeby pewność siebie wyrabiać na podstawie opinii innych osób, które nie miały nigdy kontaktu z wielkim tenisem. W Polsce tak dobrze grający 5–6-latek jest prawdziwym okazem. Natomiast w Hiszpanii nie jest to już coś wyjątkowego.

 

Tutejsza społeczność tenisowa widziała już wielu utalentowanych tenisistów i wie, jak wielu poświęceń i tysięcy godzin spędzonych na korcie to wymaga, bez żadnej gwarancji sukcesu.

 

Dlatego nie ma w Hiszpanii aż takiego „podniecenia” w związku z dobrze grającymi dziećmi.

 

Wysokie standardy od małego

Jesteśmy przekonani, że zmiana otoczenia posłużyła Jankowi. Nawet jak trenerzy widzieli, że Janek robi coś lepiej od rówieśników, to nie mówili mu tego wprost, chociaż w głębi duszy na pewno się cieszyli. Chodzi o to, żeby wysoki poziom i wysokie standardy były normą od samego początku. Rafa, który był niezwykłym materiałem do pracy i kochał tenis, kiedyś powiedział, że dla niego trenowanie po wiele godzin dziennie z ogromną intensywnością nie jest niczym nadzwyczajnym, ponieważ tylko to zna i to jest jego normą.

Z chwaleniem trzeba uważać, ponieważ później, gdy coś pójdzie nie po naszej myśli, to dziecko doświadczy sporego rozczarowania, że w końcu tak dobre, jak mu mówią, wcale nie jest. Koniec końców Janek niczego jeszcze nie osiągnął (oprócz tego 😉 ) i ma dopiero 9 lat, dlatego nie ma czym się ekscytować.

 

To moje dziecko będzie mistrzem!

Podobnie rzecz się ma z wieloma rodzicami, którzy przyjeżdżają ze swoimi dziećmi trenować do akademii z przekonaniem o ich niezwykłych talentach. Przed przyjazdem i przez dwa pierwsze dni dużo mówią o tym, jaki ich dzieci prezentują wysoki poziom, jak wygrywają w Polsce itd. Spotkaliśmy nawet rodziców, którzy zastanawiali się, czy aby na pewno w hiszpańskiej akademii znajdą się dzieci na odpowiednim poziomie, z którymi ich dziecko mogłoby rywalizować. Rodzice ci nie są zadowoleni, kiedy od razu po przyjeździe hiszpańscy trenerzy nie poświęcają odpowiedniej uwagi ich „utalentowanemu” dziecku i nie proponują większej ilości indywidualnych treningów albo trenowania za półdarmo – w końcu do akademii przyjechał wielki talent z Polski.

 

Trenerom w Hiszpanii wystarczy jeden trening, żeby dobrze ocenić poziom dziecka, a czasem nawet kilka pierwszych minut (lub w przypadku najlepszych trenerów – parę spojrzeń).

 

Jako że widzieli już oni tysiące bardzo dobrze rokujących zawodników i na co dzień obcują z utalentowanymi dziećmi, zazwyczaj nie są niestety w stanie dostrzec tego „wielkiego talentu” wśród polskich zawodników i zawodniczek. Mówią oni wówczas żartobliwie: „Dariusz, su hija tampoco es una campeona del mundo – No wiesz, Dariusz, ich córka też nie jest mistrzynią świata”.

Ja bym podsumował to jednym krótkim zdaniem w ten sposób: praca, praca i jeszcze praca, ale koniecznie efektywna oraz mądra. Następny wpis o szacunku i pokorze już niebawem… Jeżeli chcesz być na bieżąco zapisz się do newslettera oraz subskrybuj nasz kanał na YouTube.

 

federer pracuj ciężko federer pracuj ciężko federer pracuj ciężko federer pracuj ciężko