10 dni temu przyjechaliśmy z całą rodziną do Hiszpanii. Postanowiliśmy, że dzieci pójdą tutaj do szkoły/przedszkola i zamieszkamy w Jávea przynajmniej do 30 czerwca 2018 roku. W dzisiejszym wpisie chciałem podzielić się z Wami moimi spostrzeżeniami z pierwszych trzech treningów 6,5 letniego Janka w Akademii Ferrera.

Pierwszego dnia, gdy przyjechaliśmy zobaczyć jak wygląda akademia akurat trafiliśmy na trening Ferrera, który grał z innym zawodnikiem akademii sklasyfikowanym na mniej więcej 600 miejscu ATP. Janek po raz pierwszy miał okazję zobaczyć na żywo jak gra zawodnik ze ścisłej czołówki światowej. Robiło wrażenie przede wszystkim jego zaangażowanie oraz chęć ciągłego doskonalenia swojej gry. Ferrer mimo, że swoje najlepsze dni ma już za sobą to wciąż się nie poddaje. Doskonały przykład dla młodych adeptów tenisa.

image1
Janek ogląda trening Davida Ferrera

Po obejrzeniu większej części treningu Davida, zapisałem synka na początek do grupy dzieci, które dopiero rozpoczynają swoją przygodę z tenisem. Wspólnie z menadżerem akademii zdecydowaliśmy, że najpierw niech trenerzy zobaczą jaki poziom reprezentuje Janek i później  zdecydują czy będzie mógł trenować z grupą trochę bardziej zaawansowaną. Zajęcia miały się odbywać 3 razy w tygodniu (poniedziałek, środa i piątek od 17 do 18).

Muszę przyznać szczerze, że ja chyba bardziej nie mogłem się doczekać treningu, niż sam Janek. Ciekawy byłem jaki jest poziom wśród młodych, przyszłych zawodników hiszpańskich oraz jak zajęcia będą prowadzone.

Janek ma utrudnione zadanie, ponieważ nie mówi jeszcze po hiszpańsku, a po angielsku nie zdążył się nauczyć jeszcze zbyt wiele, ale to nic. Przecież dzieci uczą się najlepiej poprzez naśladowanie, szczególnie szybko. kiedy robisz to, co sprawia Ci największą przyjemność.

Byliśmy na treningu przed czasem i trener miał okazję chwilę podbijać z Jankiem i przy okazji zobaczyć jaki poziom reprezentuje. Już po kilku uderzeniach trenerzy przekazali mi informację, że Janek powinien przychodzić na tą grupę bardziej zaawansowaną, gdzie poziom będzie bardziej zbliżony i gdzie będzie miał większą przyjemność z gry. Mimo, że na pierwszym treningu Janek odstawał od pozostałych chłopaków, to uczestniczył w nim do końca do godziny 18, aby później rozpocząć drugi trening od 18 do 19 z grupą bardziej zaawansowaną.

W grupie było 4 chłopców o bardzo zbliżonych umiejętnościach i to było właśnie to, co próbowałem stworzyć dla Janka w Trójmieście, ale niestety bez skutku. Nawet nie wiecie jak ciężko zebrać grupkę 4 chłopaków o zbliżonych umiejętnościach tenisowych w Trójmieście… 😉 Zaskoczyło mnie na początku to, że grali normalnymi piłkami. Janek jak do tej pory grał pomarańczowymi i czasem zielonymi, ale normalnymi odbił póki co może kilka razy. Tutaj jednak idą od razu na głęboką wodę, chociaż poziom tych chłopaczków w pewnym stopniu też już na to pozwala. W końcu docelowo i tak będą tymi piłkami grali. Generalizując teraz trochę wydaje mi się, że w Polsce za bardzo chucha się i dmucha bojąc się o kontuzję, a przecież kiedyś nie było miękkich piłek i mniejszych rakiet… Oczywiście nie chodzi teraz o to, żeby małe dzieci grały dużymi i ciężkimi rakietami oraz normalnymi piłkami, ale nie może też bać się wprowadzania twardszych piłek, kiedy umiejętności dziecka są już dosyć wysokie. Nie chodzi też przecież o to, żeby dzieci trenowały tylko po to, żeby potem zrobić dobry wynik w turnieju tenis10, bo przecież dzieci grają po to, żeby przede wszystkim dobrze się bawić, a dopiero na samym końcu, żeby wygrywać. Tym bardziej wygrywanie w tenis10 nie ma kompletnie żadnego znaczenia, a nawet później do 16 roku życia też nie jest to zbyt istotne. Mam wrażenie, że tutaj podchodzą do dziecka długoterminowo. Uczą je jak grać, żeby to przynosiło wyniki w dalekiej przyszłości, a nie w najbliższym turnieju w weekend tenis10. Ważniejszy jest większy obraz, a nie tylko tak naprawdę ambicje/rywalizacja rodziców na malutkich turniejach. Jakie to ma znaczenie czy dziecko będzie pierwsze, drugie, piąte czy ostatnie w turnieju tenis10?

Janek oczywiście był uśmiechnięty od ucha do ucha, kiedy zobaczył, że gra się tutaj już normalnymi piłkami. Nie jest najlepszy w swojej grupie i bardzo dobrze. Jak do tej pory moje indywidualne treningi z Jankiem budowały jego tenisową pewność siebie, ale teraz potrzebuje grupy i innych dzieci oraz radzenia sobie w różnych sytuacjach rywalizując w grupie. Cieszę się, że nie jest najlepszy. Uważam, że jest to bardzo dobre miejsce do rozwoju oraz do budowania jego pokory. Jak dostanie trochę po dupie to też mu się przyda. 😉 Nie może w końcu uważać, że jest utalentowany, bo jeśli tak będzie myślał to nie będzie mu się chciało pracować, bo może uważać, że sam talent wystarczy, a to jest bardzo niebezpieczne. Moja i trenerów w tym rola, żeby pracował bez względu na to czy ma talent czy też nie.

image2
Z takim zdjęciem odbijanie na ściance motywuje jeszcze bardziej…

Trenerzy są bardzo otwarci, co też jest normalne tutaj w Hiszpanii. Widać, że mają bardzo dobre relacje z uczestnikami zajęć i nie przechodzą obojętnie, gdy popełniane są błędy lub gdy pojawią się pozytywne zachowania i zagrania. Wychwytują to wszystko natychmiast i albo umacniają zawodników albo szybko korygują, aby utrwalać pozytywne nawyki już od samego początku, co jest niezmiernie ważne.

Co do pozytywnych nawyków od małego, to po treningu tenisowym, który trwa godzinę dzieci mają jeszcze pół godziny “ogólnej”. Mają gry i zabawy poza kortem już w większej grupie, a czasem też brzuszki oraz rozciąganie. Podoba mi się to, że 6 latek ma praktycznie taki sam schemat treningowy jak dorosły zawodnik, ale oczywiście w mniejszym wymiarze czasowym i z dużo większym udziałem gier i zabaw. Dzieci tutaj w akademii są już od początku uczone, że trening przygotowania fizycznego jest nieodłącznym elementem tenisa, podobnie zresztą jak “brzuszki” czy rozciąganie. Później jak są starsze to nie ma zaskoczenia, że trzeba zacząć w końcu robić ogólną.

Póki co Jankowi bardzo podobają się treningi i zobaczymy co kolejne tygodnie treningów przyniosą. Jesteśmy dobrej myśli i oczywiście polecamy akademię Ferrera.