Zgodnie z zapowiedzią dzielę się z Wami trzecią częścią wykładu Toniego Nadala. Przy poprzednich dwóch częściach spotkałem się z wieloma pochlebnymi komentarzami oraz podziękowaniami za przetłumaczenie. To dodaje skrzydeł, aby nie przestawać i wciąż pracować nad tym, aby blog rozwijał się i żeby zamieszczane treści były wartościowe. Gdy tłumaczę tego typu teksty przy okazji utrwalam  sobie wartości jakimi kieruje się wujek Toni. Poniżej kolejna część niesamowitego wykładu:

 

„(…) Tutaj po raz kolejny znaleźliśmy się w świecie, gdzie wciąż bombarduje się nas tym, aby przekazywać przede wszystkim młodzieży pozytywne informacje. Robi się to po to, aby podwyższyć poczucie własnej wartości oraz zwiększać swoją pewność siebie. W moim przypadku, w dyscyplinie, w której jestem, czasami słyszałem psychologów, którzy nawet podpowiadali mi, żebym zlikwidował „nie” ze swojego słownika. Nigdy nie powinienem był mówić do swojego bratanka: „nie idź do siatki”, a powinienem powiedzieć „zostań z tyłu”, ponieważ „nie” może, nie wiem dokładnie co, ale może wprowadzić go w błąd i go zmylić. Oczywiście, nie zgadzam się z tym, ponieważ nie rozumiem, aby to był dobry sposób na stawianie czoła naszym wyzwaniom na korcie, ale też wyzwaniom poza nim. Nie rozumiem też tego, że uważanie siebie za niewystarczająco dobrego może wpłynąć na poczucie własnej wartości oraz pewności siebie. Tak nie jest.

 

Myślę, że uważanie siebie za niewystarczająco dobrego jest pierwszym krokiem do poprawienia naszych dotychczasowych błędów. Rozumiem, że słabe poczucie własnej wartości ma ten, który potrzebuje czuć się lepszy od innych i ponadto potrzebuje, aby ciągle mu o tym przypominano. Myślę, że bazą jest stawianie czoła życiu, rozwiązywaniu różnych problemów i rozwijanie się w odpowiedni sposób. Rozumiem, że bazą jest akceptowanie rzeczywistości.

 

Ja nigdy w życiu nie ukrywałem rzeczywistości, bądź nie próbowałem jej zamaskować przed Rafaelem. Czasami nawet mu to przeszkadzało. W niektórych przypadkach przypominałem mu o tej rzeczywistości w sytuacjach, które nie do końca mu odpowiadały. Pamiętam, że tak było przy okazji finału turnieju w Monte Carlo, w którym mieliśmy grać z Rogerem Federerem. My zanim wyjdziemy na kort mamy zwyczaj omówić mecz i tym razem Rafael podszedł do mnie i spytał się: Jak widzisz dzisiejsze spotkanie? Odpowiedziałem mu: Szczerze mówiąc widzę, że mecz będzie trudny. Federer gra bardzo dobrze, ma lepszy forehand od Ciebie, jego backhand jest dużo lepszy od twojego, jego wolej jest wciąż dużo lepszy od Twojego i kiedy miałem mu powiedzieć, że co do serwisu, to nie było porównania, powiedział mi: Przestań, przestań, przestań! Buuff… ale podniosłeś mnie na duchu przed wyjściem na kort. Powiedziałem mu: Taka jest rzeczywistość.

 

Ja mogę Cię oszukać nie mówiąc całej prawdy, ale w ciągu półtorej-dwóch godzin Federer Cię „nie oszuka”. Lepiej jak będziesz znał rzeczywistość i spróbujesz od teraz znaleźć rozwiązanie dla tego problemu.

 

Na końcu poszło nam dobrze i wciąż mógł wygrać.

 

Oprócz dwóch konieczności, które wymieniłem wcześniej (jeśli nie czytaliście to wróćcie do drugiej części wykładu, klikając tutajjest jeszcze jedna:

 

Zrozumieć i zaakceptować, że progres, rozwój i wspinanie się coraz wyżej sprawia wiele trudności oraz dużo kosztuje.

 

Zawsze tak było przez całe życie. Przez całe życie rzeczy, które były wartościowe były trudne. Dzisiaj wychodzi na to, że niektóre wartościowe rzeczy nie są trudne. To wprowadza w błąd społeczność. Moim zdaniem od małego wpaja się dzieciom, ze nauczanie musi być proste. Ja myślę, że nie.

 

 

Myślę, że nauczanie musi być trudne, ponieważ jedną z atrakcji uczenia się jest właśnie to, że sprawia nam to trudność i że nie jest to takie proste.

 

Prawdziwym nieszczęściem jest to, że jeśli się przyzwyczaisz, że różnego rodzaju rzeczy w życiu są proste, przeniesiesz je także do pracy.

 

Tym trzem koniecznością trzeba nadać nieodzowny charakter poprzez wiarę w samego siebie, wiarę we własne możliwości.

 

 

Nawet znając nasze początkowe ograniczenia należy wierzyć, że możemy pokonać przeszkody.

 

Bardzo ciężko jest dobrze pracować, kiedy ktoś nie wierzy, że jest w stanie pokonać przeciwności, które pojawią się na jego drodze. Poza tym, myślę, że w naszym życiu jest bardzo mało rzeczy, które nie byłyby w naszym zasięgu albo lepiej mówiąc jest bardzo mało rzeczy, których nie możemy osiągnąć podejmując wysiłek. Niektórzy, a przede wszystkim Ci, którzy triumfują chcą, aby myślało się, że niektóre rzeczy są bardzo trudne. Ja nie podzielam takiego rozumowania. Wciąż pamiętam pewną sytuację, gdy natrafiłem na mojego kolegę, już nie pamiętam dokładnie czy to było na ulicy czy gdzieś w jakimś barze. Kolega ten wspiął się wysoko w sektorze bankowym i znajdował się na uprzywilejowanej pozycji. Zaczął opowiadać mi o swojej pracy i przez 5 minut mówił mi, że jego praca była bardzo, ale to bardzo trudna i ciężka. Wszystko było jedną wielką trudnością i prawie nikt nie potrafiłby zrobić tego, co on robił. W końcu byłem już zmęczony tym co mówił i w związku z tym, że byliśmy zaprzyjaźnieni mogłem spytać się go: czy Ty potrafisz to robić? On odpowiedział, że tak, potrafi, a ja na to, że spokojnie, to nie może być aż tak trudne skoro Ty wiesz jak to robić. Myślę, że to jest właśnie rzeczywistość, że

 

 

jeśli ktoś potrafi coś zrobić, to dana rzecz nie może być aż taka trudna.

 

Prawdą jest, że trzeba to jednak zrobić.

Przez ten cały czas, moja praca opierała się na bardzo prostej koncepcji.

 

 

Robię prawie takie same treningi teraz jak i 15-20 lat temu.

 

Życie nie jest aż tak skomplikowane. Moja praca opierała się na bardzo prostej koncepcji, zarówno na treningach, jak i podczas oceniania różnych sytuacji i w trakcie szukania rozwiązań. Myślę, że dzisiaj za bardzo szukamy igły w stogu siana. Oczywiście im więcej osób bierze udział w podejmowaniu decyzji i kiedy ludzie chcą dodać swoje 5 groszy, to w konsekwencji doprowadzamy do zamieszania przy szukaniu rozwiązania. Nam też to się przytrafiło, w trakcie kiedy zaczęły dołączać kolejne osoby do sztabu Rafaela. Na początku podróżowaliśmy we dwójkę: Rafael i ja, ale w trakcie gdy robił ciągłe postępy, temat się komplikował i zaczęliśmy współpracować z trenerem od przygotowania fizycznego, fizjoterapeutą, menadżerem, szefem prasy i z każdym kto chciał wnieść coś od siebie.

 

Pamiętam, gdy pewnego razu, już lata temu będąc w Lyonie, Rafael miał grać turniej i udał się tam światowy szef firmy Nike. Rafael podpisał nowy kontrakt i dyrektor z Nike chciał sprawdzić czy decyzja o przedłużeniu kontraktu była słuszna. Poszliśmy razem z nim na kolację. Rafael jak zwykle zjadł dosyć dużo. Zjadł dwie pizze. W trakcie kolacji mówiliśmy, że jutro rano idziemy zagrać w golfa. To była czynność, którą zwykle robiliśmy przed turniejami, kiedy mieliśmy jakiś wolny dzień. Rafael nie grał aż do wtorku. To była sobota, a w niedziele mieliśmy grać w golfa. Wciąż mieliśmy jeszcze czas. Zagraliśmy i wszystko w porządku.

 

Nadszedł dzień meczu, gdzie Rafael zagrał katastrofalnie. Rywal, który nie był z najwyższej półki wygrał z nim 6:3, 6:0 i w 5 minut po zakończonym meczu, menadżer Rafaela otrzymał telefon od dyrektora Nike, który narzekał na brak profesjonalizmu Rafaela. Powiedział mu, że Rafael nie dbał o wyżywienie, że nie był dobrym profesjonalistą i że ponadto rozpraszał się grając w golfa. 5 minut później zadzwonił do mnie menadżer, przekazał mi wszystko i oczywiście, gdy dają Tobie takie informacje zawsze powodują one, że zaczynasz powątpiewać. Powiedziałem wtedy, że tak robiliśmy przez całe życie. Przez całe życie nam to funkcjonowało i teraz wychodzi na to, że nie funkcjonuje. Więc przyjrzymy się temu.

 

Miesiąc później przyjechaliśmy grać w Madrycie i znowu to samo, przegraliśmy grając źle i w tej sytuacji znowu odbyło się spotkanie, tym razem z lekarzem z hiszpańskiej federacji. A problem był następujący, że Rafael tracił zbyt dużo energii poza kortem. To znaczy: grał w bilarda i w ping ponga przed rozpoczynającymi się meczami. Przez całe życie tak robiliśmy, ale teraz wychodzi na to, że to nie funkcjonuje. Znowu powiedziałem to samo: tak właśnie robiliśmy zawsze. Rozważymy to.

 

Mniej więcej miesiąc później Rafael wygrał swój pierwszy Puchar Davisa, wygrywając z drugim zawodnikiem w rankingu światowym. W ciągu kilku tygodniu Rafael stał się drugim zawodnikiem świata i od tego czasu wszystkie te zarzuty, defekty czy braki zniknęły. Dwie pizze przeszły na niezbędne, ponieważ on zużywał dużo energii na korcie. Golf był relaksujący i potrzebny, żeby lepiej koncentrował się, a energię jaką traciliśmy grając w bilarda czy pinga ponga przeszły w lepsze życie.

 

 

Tak właśnie się dzieje, kiedy szukamy igły w stogu siana. Rzeczywistość jest dużo prostsza, co jest trudne do zaakceptowania. Ciężko zaakceptować, że nie jesteśmy wystarczający dobrzy albo, że nie pracowaliśmy wystarczająco ciężko.

Koniec części trzeciej. Link do pierwszej części znajdziesz klikając tutaj, link do drugiej tutaj, link do czwartej tutaj.