Zgodnie zapowiedzią zamieszczam dzisiaj kolejną część wykładu wujka Toniego. Mam nadzieję, że pierwsza część Was zainteresowała, a jeśli jeszcze jej nie czytaliście, to możecie zrobić to teraz, klikając tutaj. Muszę przyznać, że słuchałem tego wykładu już wiele, wiele razy, ale za każdym razem gdy do słucham, mam niezły ubaw z anegdot Toniego oraz w niektórych momentach przechodzą mnie ciarki. Najbardziej jednak podoba mi się pokora i szacunek w Tonim Nadalu, a zarazem oczywiście charakter jaki posiada jego podopieczny Rafa. Miłej lektury!

 

“(…)Przytoczę tutaj pewną anegdotę, która odda dosyć dobrze bazę z jaką rozpoczęliśmy naszą przygodę. W pierwszym meczu w mistrzostwach Hiszpanii w jakich wziął udział Rafael, zabrakło mi jednego zawodnika, ponieważ to był turniej drużynowy. Musieliśmy pojechać do miejsca, które było oddalone o 50 km od Manacor i w trakcie jazdy dawałem różnego rodzaju instrukcje, taktykę do wygrania. Wszystkie instrukcje były wyssane z palca, zaczynając od trafienia piłką w przeciwnika, uderzenia go rakietą, do powiedzenia na końcu, że pewnie wiesz, że przegrasz i jeśli już ma to się wydarzyć to przy 6:0, 5:0, powiedz swojemu przeciwnikowi, że twój tata bardzo się śpieszy, że musisz iść i że dokończycie innym razem. (śmiech)

 

Musiał jednak grać z 12-letnim chłopakiem, a on sam miał 7. Przewidywałem, że wynik będzie oczywisty. Rafael na moją taktykę zareagował w ten sposób: nie mogę tego zrobić, tak nie jest dobrze. Więc powiedziałem: wiesz co? Spowoduje, żeby spadł deszcz. Rafael na to: Kurcze, to Ty tak potrafisz? A ja, że oczywiście, że potrafię. W końcu jestem czarodziejem. (śmiech) 

 

Zapomniałem o temacie i po jakiś dwóch godzinach dojechaliśmy do klubu i zaczął się mecz. Ja oczywiście zapomniałem o tym wszystkim, co mu powiedziałem w samochodzie. Zaczyna się mecz, przegrywa 1:0, 2:0, 3:0, 4:0. On był w tamtych latach wybiegany i zaczął biegać, odgrywać piłki w jedną i drugą stronę i w końcu 4:1, 4:2, 4:3 i zaczęło padać. Przeczuwałem, że on będzie się ślizgał, ponieważ kort był śliski i przerwałem mecz, mówiąc mu, żeby zszedł z kortu i on podszedł do mnie, kiedy przeciwnik nie zdawał sobie z tego sprawy i mi powiedział: Ej Natali, myślę, że mogę z tym gościem wygrać. Możesz zatrzymać deszcz. (śmiech i brawa) 

 

 

Niestety dla niego, ale nauczył się zbyt szybko i wcześnie odstawiliśmy na bok zabawę i wcześnie zaczęliśmy dużo bardziej wymagające treningi. Ewidentnie myślę, że to nie jest dobre, kiedy od małego dziecka wymaga się zbyt dużo.

 

Mi przydarzało się to samo, co wielu rodzicom. Pomiędzy chęcią, aby nasze dziecko triumfowało, a strachem, że to mu się nie uda, wymagamy więcej niż powinniśmy. Jeśli jeszcze raz znalazłbym się w takiej sytuacji, to oczywiście nie zrobiłbym tak. Myślę, że to nie jest aż tak determinujące w przyszłym rozwoju, aby małe dziecko pracowało w taki sposób. Tak, to wyglądało i już nie można było tego zmienić. To był naprawdę ciężko okres dla niego. Musiał pogodzić treningi tenisowe z piłkarskimi i poza tym też ze szkołą. Oczywiście odstawienie na bok zabawy jest sytuacją, która przytrafia się wszystkim. Zaczynamy uczyć się w szkole w sposób zabawny i wcześnie przechodzimy do braku zabawy. Problemem jest to, że w tenisie czy ogólnie w sporcie, to dzieje się zbyt szybko i w przypadku Rafaela ze względu na progres jaki robił, to wszystko wydarzyło się jeszcze szybciej. W każdym razie chcę powiedzieć, że ten okres, pomimo różnych niedogodności związanych z wymaganiami był najważniejszy w jego ukształtowaniu.

 

Myślę, że na całym świecie okres kształtowania jest najważniejszy. To jest czas gdzie wdrażamy nawyki, z których będziemy korzystali w przyszłości. Myślę, że człowiek to zbiór przyzwyczajeń. Jeśli przyzwyczaimy się do pracy w tym okresie, później z czasem jest łatwiej zrozumieć pracę jako coś normalnego.

 

Przy wielu okazjach mówiono mi, że twój bratanek jest wielkim pracusiem, jest osobą z dużymi możliwościami do poświęceń czy osobą zdolną do wielkiego wysiłku. Jestem pewny, że gdy zapytają się jego o to, nie odpowie w ten sposób. On rozumie to, jako coś normalnego, ponieważ tak robił przez całe życie. To tak, jak ktoś biega codziennie 15-20 kilometrów i nie widzi tego jako coś specjalnego.

 

Rafael wciąż się rozwijał i jego poziom zaawansowania szybko się podwyższał i to spowodowało, że weszliśmy w kolejny etap, jakim było wdrożenie się w tenis zawodowy. W wieku 16 lat przekształcił się w najmłodszego profesjonalnego zawodnika w tourze. Od tego momentu weszliśmy do zupełnie innego i nowego świata. Od tego momentu Rafael zaczął podróżować do liczących się miast, zaczęliśmy nocować w hotelach o wysokim standardzie. Rafał zaczął spędzać więcej czasu ze starszymi. Zaczął zarabiać wystarczająco dużo pieniędzy.

 

W trakcie tego okresu miałem jedno zmartwienie, które polegało na tym, żeby to wszystko go nie zdekoncentrowało i żeby nie miał mylnego zdania o samym sobie. Ja przez całe życie dążyłem do tego, żeby Rafael czuł się tym kim jest: normalną osobą. Wszyscy są normalni, chociaż niektórzy myślą, że jest na odwrót. Mnie zaskakuje kiedy rodzice, którzy triumfują w życiu chcą, żeby ich dzieci też triumfowali i zarabiali pieniądze, ale zapominają o byciu przewodnikiem, co jest im dużo bardziej potrzebne.

 

W tamtym czasie Rafael odstawił piłkę nożną. Niestety musiał też odstawić szkołę. Myślę, że w tej sytuacji bardziej szkoła odstawiła jego, niż on szkołę. Po tylu podróżach nie znał odpowiedzi, a później już nawet nie znał pytań. To normalne. Przeszliśmy z godzenia tenisa, piłki i szkoły na godzenie tenisa z różnymi eventami społecznościowymi, reklamowymi, które czasami utrudniały treningi tenisowe. Utrzymaliśmy wymagania treningowe, ale pojawiły się nowe. Pojawiły się rzeczy z zewnątrz. To prawda, że mój bratanek miał w większości przypadków dobre wsparcie publiczne. Nie był źle traktowany przez dziennikarzy czy przez publiczność w ogólnym tego słowa znaczeniu.

 

Lecz zawsze uderza mnie, że są tak duże wymagania wobec innych, a w wielu przypadkach tak małe wobec samych siebie. To powoduje, że nie mierzymy tą samą miarą naszych postępowań oraz postępowań naszych przeciwników czy osób, które mają na nas wpływ. Myślę, że tak się wszystkim przytrafia. (..)

 

Przez te wszystkie lata była seria słów, które były kluczowe podczas treningów i kształtowania Rafaela. Jednym z nich, bez najmniejszych wątpliwości było słowo “ulepszać”. Od bardzo małego Rafael rozumiał, że żeby zdobyć wyznaczone cele, które na początku sobie ustanowił, trzeba będzie ciągle się ulepszać i rozwijać. W naszym przypadku, ale też u wielu ludzi koniecznym jest to, aby ciągle się rozwijać i ulepszać we właściwy sposób. Najważniejszą koniecznością jest to, żeby kochać to, co się robi. Nie rozumiem jak można dobrze pracować, jeśli ktoś nie lubi tego co robi. Nie bronię tego, żeby robić to, co się lubi. Uważam, że nie o to chodzi i że to nie jest ważne. Oczywiście lepiej, jeśli się ma to szczęście. Uważam tak jak Tołstoj: “Ważne jest to, aby lubić to, co się robi”.

 

Kiedy ktoś przyzwyczaja się do robienia tylko tego co lubi, później kończy tak, że prawie nic już nie lubi z tego co lubił na początku. Ktoś rozpoczyna grać w tenisa, ponieważ to lubi i po upływie jakiegoś czasu z tenisa lubi tylko uderzać topspinem, a jeszcze później z topspina lubi tylko te uderzenia, kiedy nie musi się ruszać. Myślę, że tak mniej więcej wygląda rzeczywistość.

 

Drugą koniecznością byłoby uważanie siebie, za niewystarczającego dobrego. Rafael przez całe życie uważał siebie za niewystarczająco dobrego, czy to przez cele, które się ustanowiło, czy to przez przeciwników, z którymi musieliśmy rywalizować.

 

 

Druga część wykładu za nami.

Jeśli chcesz przeczytać pierwszą część kliknij tutaj, a jeśli chcesz przejść do części trzeciej kliknij tutaj.

Materiał źródłowy w języku hiszpańskim: https://www.youtube.com/watch?v=_PwpIrP30dE