Darek, grając jako zawodnik w akademii Ferrera przez ponad sześć miesięcy, chciał przede wszystkim dać Jankowi przykład i zbudować tenisowy autorytet. Celem było pokazanie również zmagań dnia codziennego związanego z wyczynowym sportem. Uczestniczenie w codziennych rytuałach i czynnościach daje dobry obraz tego, co czekałoby go w przyszłości, jeżeli będzie podążał tą drogą. 

Dzień treningowy zaczyna się wcześnie rano. Pobudka o 6:30, następnie mobility (czyli rozruch mięśni), po czym przystępowaliśmy do pełnowartościowego śniadania (dla Darka przygotowywanego według wytycznych dietetyka Davida Ferrera).

Plan dnia w akademii

O 8:45 zaczynał się pierwszy trening przygotowania motorycznego, który trwał około godziny. Od 10:00 do 12:00 odbywał się trening tenisowy. Później, następował czas na krótki odpoczynek, drzemkę oraz obiad. Po obiedzie o godzinie 14:15 rozpoczynał się kolejny trening tenisowy, a o 16:00 kolejny trening motoryczny. Po tym wszystkim zazwyczaj było 10 minut rowerka i porządne rozciąganie, co najmniej 30 minut do godziny. Powrót do domu około godziny 18:00. Łączny czas treningu to około 6–7 godzin dziennie.

Tak wygląda profesjonalne trenowanie. Jeżeli nie idzie ono w parze z pasją i miłością do tenisa, nie ma szans, aby to przetrwać. Co dopiero, jeśli mówimy o osiąganiu spektakularnych sukcesów.

Nigdy nie wiesz kto Ciebie obserwuje

Przy tak intensywnych i wymagających treningach odpowiednie nastawienie jest kluczowe. Darek starał się zawsze prezentować pozytywne nastawienie, zwłaszcza że był obserwowany i często naśladowany przez Janka.

W trudnych momentach świadomość bycia wzorcem dla swojego dziecka pomaga przezwyciężyć trudności – nie można przecież dać plamy. W tamtym czasie Darek obok Davida i jeszcze paru innych był jednym z najbardziej pracowitych zawodników w akademii. Nawet ci, którzy byli dużo wyżej od niego rankingu (nawet 200–300  ATP), nie trenowali z takim zaangażowaniem. Trenerzy to zauważali i bardzo to szanowali, co później zaowocowało otrzymaniem pracy w akademii jako trener. Pod tym względem Darek dawał Jankowi bardzo  dobry wzór do naśladowania i była to bardzo dobra inwestycja.

Zaangażowanie to nie wszystko

Darek: „Moje trenowanie nie przekładało się później na granie  w turniejach, ponieważ wymagałem od siebie zbyt wiele. Miałem zbyt wysokie oczekiwania poparte wrodzonym perfekcjonizmem. Narzuciłem sobie zbyt dużą presję, ponieważ były inwestowane we mnie spore pieniądze. Traciła na tym relacja z Karoliną, brak było czasu dla rodziny i dzieci. Pomimo moich wszelkich starań to się nie mogło udać. W takiej napiętej atmosferze, którą tak naprawdę sam sobie stworzyłem, nie było przestrzeni do tego, aby godziny morderczych treningów zaowocowały wynikami w turniejach.

Dzisiaj z perspektywy czasu wiem, że tenis nie był moją prawdziwą pasją, wypływającą prosto z mojego serca. Zacząłem grać  w tenisa, mając 9 lat, tuż po tym, jak przestałem uprawiać gimnastykę  sportową. Więcej o moim sportowym życiorysie i przygodzie ze sportem i karierą tenisową w książce „Trening życia. Po drugiej stronie rakiety”. Trauma, którą przeżyłem podczas dwóch lat z gimnastyką, była tak ogromna, że dosłownie nienawidziłem tego sportu. Przeszedłem z ciemnej i zimnej hali gimnastycznej na korty tenisowe pod otwartym niebem i rozpocząłem zajęcia jeden na jeden. Do tego trener był uprzejmy i miły. Na zajęciach gimnastyki trenerzy znęcali się nad dziećmi, krzyczeli na nas i poniżali. Tak drastyczna zmiana była dla mnie ogromnym szokiem. Nie trzeba dodawać, że ta dyscyplina sportu podobała się również moim rodzicom, którzy są entuzjastami tenisa. Zarówno ja, jak i rodzice chcieliśmy, żebym uprawiał ten sport.

Do tenisa trzeba mieć konkretny charakter

Jak się jednak z czasem okazało, tenis kompletnie nie jest sportem dla mnie. Uwarunkowania wynikające z mojego charakteru i usposobienia przyczyniają się do tego, że o wiele lepiej odnalazłbym się w dyscyplinie drużynowej, gdzie odpowiedzialność za wynik jest współdzielona. Rywalizacja na korcie nie jest do końca dla mnie, przez co nie mogłem w pełni się w niej odnaleźć. Zdecydowanie większą przyjemność sprawia mi pomaganie innym w dobrej grze. Świadczy o tym również fakt, że w ciągu ponad 20-letniej kariery sportowej wygrywałem wiele tytułów w debla. Ostatni zwycięski turniej rangi Futures, jaki wygrałem w debla w parze z Adamem Majchrowiczem, odbył się na Łotwie w Jurmale w sierpniu 2014 roku”.

Wpływ bliskich na dziecko

Na końcu wszyscy wielcy tenisiści, którymi otacza się dziecko, mają duży wpływ na jego rozwój. Chociaż znacznie większy wpływ wywiera rodzic, tym bardziej grający w tenisa (tak jak w naszym przypadku). Potwierdzeniem może być to, że Janek jeszcze do niedawna pytał, czy jego tata wygrałby z Murrayem lub Nadalem. Łatwo można sobie wyobrazić, za jakiego wielkiego tenisistę miał Darka Janek.

Anegdota wujka Toniego

To dobry moment, aby przytoczyć kolejną z wielu anegdot Toni’ego Nadala,  tym razem o sile wyobraźni i autorytecie, jakim jest grający tata (lub jak w przypadku Toniego – wujek):

Rafael był chłopcem bardzo dobrym i naiwnym. Mogłeś spowodować, że uwierzy w każdą możliwą bzdurę i historię. Przytoczę tutaj pewną anegdotę, która odda dosyć dobrze bazę, z jaką rozpoczęliśmy naszą przygodę. W pierwszym meczu w mistrzostwach Hiszpanii, w jakich wziął udział Rafael, zabrakło mi jednego zawodnika, ponieważ to był turniej drużynowy. Musieliśmy pojechać do miejsca, które było oddalone o 50 km od Manacor i w trakcie jazdy dawałem różnego rodzaju instrukcje, taktykę do wygrania. Wszystkie instrukcje były wyssane z palca, zaczynając od trafienia piłką w przeciwnika, uderzenia go rakietą, do powiedzenia na końcu, że: pewnie wiesz, że przegrasz, i jeśli już ma to się wydarzyć to przy 6:0, 5:0, powiedz swojemu przeciwnikowi, że twój tata bardzo się śpieszy i musisz iść, i że dokończycie innym razem. (śmiech)

Tenisowy autorytet

Musiał jednak grać z 12-letnim chłopakiem, a on sam miał 7 lat. Przewidywałem, że wynik będzie oczywisty. Rafael na moją taktykę zareagował w ten sposób – Nie mogę tego zrobić, tak nie jest dobrze. Więc powiedziałem – Wiesz co? Spowoduję, żeby spadł deszcz. Rafael odparł na to – Kurczę, to Ty tak potrafisz? A ja odpowiedziałem: – Oczywiście, że potrafię. W końcu jestem czarodziejem (śmiech). (…)

Po jakichś dwóch godzinach dojechaliśmy do klubu i zaczął się mecz. Ja oczywiście zapomniałem o wszystkim, co mu powiedziałem w samochodzie. Zaczyna się mecz, Rafael przegrywa 1:0, 2:0, 3:0, 4:0. On był w tamtych latach wybiegany i zaczął biegać, odgrywać piłki w jedną i drugą stronę i w końcu 4:1, 4:2, 4:3 i zaczęło padać. Przeczuwałem, że będzie się ślizgał, ponieważ kort był śliski i przerwałem mecz, mówiąc mu, żeby zszedł z kortu. Podszedł do mnie, kiedy przeciwnik nie zdawał sobie z tego sprawy, powiedział: Ej, Natali, myślę, że mogę z tym gościem wygrać. Możesz zatrzymać deszcz. (śmiech i brawa)

Toni jako gwiazda AC Milan

On w tamtym czasie dorastał, myśląc, że ja byłem prawdziwym fenomenem. W tamtym czasie, wygrałem sześć Tour de France, a Indurain wygrał pięć… i ja musiałem być lepszy, ponieważ byłem bystrzejszy, ponieważ ja ich wyprzedzałem na motorowerze. W tamtym czasie byłem gwiazdą Milanu (wówczas najlepszy był Milan) i miałem brata, który grał w Barcelonie (to akurat była prawda) i oczywiście ja musiałem być od niego lepszy. (…)

Byłem więc gwiazdą Milanu i wciąż pamiętam historie, które mu opowiadałem o składzie. Podstawowy skład był następujący: Spaghetti w bramce, Fettuccine i Macaroni w obronie, w środku pola Pappardelle i nie wiem jeszcze jaki włoski makaron i ja „Gran Natali”, jako środkowy napastnik. Jeśli tego byłoby mało, wszystkim tym aspektom superbohatera, dodałem jeszcze jedną, gdzie ja byłem czarodziejem. Jedną z moich wielkich umiejętności było to, że mogłem spowodować, żeby Rafael stał się niewidzialny. Kiedy miał jakiś mały problem – nie miał problemu. On był niewidzialny. Tę grę, jaką mu robiłem poza kortem, przeniosłem na kort. Zrozumiałem, że to będzie najlepszy sposób na to, żeby się nauczył. Zrozumiałem, że mnie interesuje trenowanie tenisa, ponieważ pokazał dobre warunki ku temu, ale jako że jemu bardziej podobała się piłka nożna, próbowałem, żeby dobrze spędził czas, grając w tenisa.

Szanuj siebie, a będziesz szanowany

Rafa ślepo wierzył we wszystko, co mówił mu Toni, dzięki czemu niemożliwe dla niego nie istniało – skoro wujek był w stanie tego dokonać, to on również mógł.

Bardzo ważne jest, żeby dziecko szanowało i darzyło uznaniem rodzica bądź trenera, z którym trenuje.

Najlepiej oczywiście i rodzica, i trenera. Dziecko nie może wejść na głowę nikomu z teamu, ponieważ gdy coś takiego zaczyna się dziać, to ciężko o regularny i szybki rozwój. Tenisowy autorytet musi być niepodważalny.

 

Pobierz tutaj darmowy fragment książki “Trening Życia. Po drugiej stronie rakiety”.

Wykład Toniego Nadal. Pierwszą z pięciu części możesz przeczytać tutaj.

tenisowy autorytet tenisowy autorytet