Z Andy Murray’em spotkałem się dwukrotnie. Raz w 1999 roku na francuskiej Korsyce, a później w 2003 roku na hiszpańskiej Gran Canarii.

Nasze pierwsze spotkanie odbyło się w trakcie nieoficjalnych Mistrzostw Europy w mieście Ajaccio, gdzie w grze podwójnej wspólnie z Januszem Conradim zajęliśmy trzecie miejsce. Co było nie lada sukcesem! Co prawda nie doszło do mojego pojedynku z Murrayem na turnieju, ponieważ byliśmy w różnych częściach drabinki i w singlu i w deblu, ale za to poznałem go na obiedzie w restauracji klubowej. Okoliczności były dosyć nietypowe.

Przy jednym stoliku siedziałem z moim polskim teamem, a przy stoliku obok siedział team Wielkiej Brytanii przy którym był obecny między innymi Andy. Dlaczego okoliczności były dosyć nietypowe? Murray pokazywał na mnie palcem i usłyszałem jak do swoich kolegów z drużyny powiedział: zobaczcie to ten co gra taką dużą rakietą Wilsona i to ten co tak dziwnie gra. Trochę się ze mnie nabijał w towarzystwie innych. Było mi głupio. Jeszcze wtedy grałem rakietą Wilsona, która miała ogromną główkę. Nikt z zawodników taką nie grał. Z kolei moja technika też była w tamtym czasie jedyna w swoim rodzaju.

Murray z kolei jak był młodszy to nie był zbyt lubianym zawodnikiem na turniejach, przynajmniej tak mi się wtedy wydawało. Był zarozumiały i pewny siebie. Prawdopodobnie pewność siebie też była jednym z czynników dzięki której Murray dotarł na szczyt. Porównując Rafę (o którym pisałem w poprzednim poście) do Andiego to ten pierwszy był pewny siebie na korcie, a bardzo skromny i sympatyczny poza nim. Natomiast Andy był pewny siebie i zarozumiały i na korcie oraz poza nim. Takie były moje odczucia. Moim zdaniem wielką sztuką jest być wybitnym zawodnikiem i walczyć o każdą piłkę, ale jednocześnie poza kortem być skromnym i pokornym człowiekiem. Nadal bez wątpienia taki jest i zawsze będzie dla mnie wzorem.

Nasze drugie spotkanie z Murrayem odbyło się w na turnieju Futures 10 000 $ w Maspalomas na Gran Canarii. We dwójkę graliśmy w eliminacjach. Andy jest moim rówieśnikiem, mieliśmy wtedy po 16 lat. Zawodnicy między sobą mówili o nim, że ten młody dobrze gra i że ma talent. Szkot bez większego problemu przeszedł eliminacje i przegrał w drugiej rundzie turnieju głównego 6:0, 6:0. Poniżej dowód:

murrayquali

Po raz kolejny nasze okoliczności, w których się spotkaliśmy były nietypowe. Już po meczach siedziałem sobie przy komputerze hotelowym, gdzie zawodnicy mieli dostęp do internetu (jeszcze wtedy nie było tak popularne Wi-Fi). Miałem zwyczaj dosyć dużo czasu spędzać w sieci, szczególnie wtedy jak byłem z dala od domu. W kolejce za mną ustawił się Andy, chyba mnie nie poznał na szczęście. Już grałem inną rakietą i byliśmy starsi o 4 lata. Murray cierpliwe czekał, aż do czasu kiedy podszedł do mnie i powiedział do mnie lekko podirytowany: długo jeszcze będziesz siedział?! Chwilę potem udostępniłem mu komputer.

Moje doświadczenia z Andym były śmieszne, ale szczególną wartość dla mnie nabrały, kiedy Murray doszedł na sam szczyt. Z czasem się zmienił i zaczął się zupełnie inaczej zachowywać. Jego arogancja i nieprzeciętna pewność siebie na pewno w dużym stopniu pomogły mu w początkowych latach jego kariery, ale później na szczęście okiełznał swój “trudny” charakter, co w konsekwencji przełożyło się na jeszcze lepsze wyniki.