W poprzedni weekend Janek wziął udział w swoim pierwszym turnieju w Hiszpanii. Turniej odbywał się w Club de Tenis Denia, niecałe 20 km od naszego miejsca zamieszkania. Jak już dobrze wiecie nie jestem zwolennikiem rozpoczynania rywalizacji w turniejach na wczesnym etapie rozwoju (do 9-10 roku życia), ale zarówno Janek jak i trenerzy w Academia Tenis Ferrer, w której trenujemy namówili mnie, żebyśmy pojechali.

Miałem pewne wątpliwości, ponieważ Janek nie ma jeszcze nawet 7 lat (rocznik 2011), a miał wziąć udział w turnieju do lat 10 (hiszp. categoria Benjamin), który miał być rozgrywany normalnymi piłkami na całym korcie do 4 wygranych gemów (przy 3:3 do 5 gemów, a przy 4:4 tie-break). W Hiszpanii ogólnie się zbytnio “nie szczypią” z małymi tenisistami, nie to co u nas w Polsce. 😉 Turniej odbywał się w niedzielę i miał charakter bardzo luźny, wręcz piknikowy. Atmosfera była bardzo swobodna, dużo uśmiechniętych ludzi odpoczywających w rodzinnym gronie po tygodniu pracy. Turniej nie wydawał się być celem samym w sobie, a bardziej czymś przy okazji, żeby miło spędzić czas, a przede wszystkim, aby dzieci dobrze się bawiły. Swoją drogą Hiszpanie są bardzo otwarci i naprawdę bardzo życzliwi oraz bardzo na luzie. Czasem aż przeginają w drugą stronę, dlatego można od czasu do czasu przyczepić się do organizacji, ale to nie jest temat wpisu.

Do turnieju nie było nawet wpisowego, ponieważ turniej był organizowany przez miasto. Nie było nawet weryfikacji, co uważam za plus. Akademia zgłaszała małych zawodników. Przyjeżdżało się prosto na mecz, a że prawie wszystkie rozpoczynały się o 9.30 i o 10 to wszyscy przyjeżdżali mniej więcej w tym samym czasie. Janek był bardzo podekscytowany i nie mógł się doczekać kiedy zagra. Nie przejmował się tym, że będzie musiał grać zwykłymi piłkami na całym korcie, a wręcz przeciwnie bardzo go to motywowało. Traktował to jak wyzwanie, z czego bardzo jestem dumny. Zaznaczę, że na co dzień Janek trenuje piłkami z zieloną kropką na całym korcie. Dodatkowym “utrudnieniem” było liczenie punktów po hiszpańsku. Dzień wcześniej zagrałem z Jankiem “sparing”, który miał na celu nauczenie się liczenia gemów nie tylko po polsku, ale także po hiszpańsku. Szło mu całkiem nieźle, bo przecież łatwo jest się czegoś nauczyć, kiedy sprawia nam to przyjemność.

Turniej był rozgrywany w formacie pucharowym, ponieważ były do rozegrania jeszcze inne kategorie wiekowe i nie byli w stanie zrobić turniejów grupowych. Był też turniej pocieszenia i nieoficjalne mecze-sparingi między uczestnikami poza turniejem, a przede wszystkim odbijanie na ogromnej ściance, na której była masa dzieci. Janek w pierwszej rundzie trafił na 2 lata starszego, 8 letniego Hiszpana z miejscowego klubu. Ku mojemu zaskoczeniu pokonał go 4/0. Wygrał swoje gemy serwisowe, co uważam za sukces na tym etapie. 😉 Pierwsze dwa gemy było bardzo wyrównane, ale później Janek już mu “odjechał”, grając bardzo solidnie 😉 . Najfajniejsze było w tym to, że Janek prawie po każdej piłce, wręcz krzyczał wynik po hiszpańsku. Był bardzo zadowolony z samej gry i wynik tak naprawdę nie był aż tak istotny. Mecze odbywały się zarówno na mączce jak i na hardzie. Jankowi przyszło grać na hardzie. Gdy tylko skończył swój pierwszy mecz, na ten sam kort przyszedł kolejny przeciwnik Janka, też Hiszpan oczywiście, który był starszy tym razem o 3 lata (9 lat) i co najmniej o głowę wyższy. Janek przegrał tym razem 4/0. Walczył o każdą piłkę i tak samo jak w poprzednim meczu głośno mówił wynik po hiszpańsku, mimo tego, że przegrywał bardzo gładko. W 4 gemach Janek wygrał 5 punktów. Przeciwnik może nie grał technicznie zbyt ładnie, ale był dużo silniejszy i na tym etapie to w zupełności wystarczyło. Po meczu jeden z trenerów z akademii powiedział Jankowi, że musi jeść więcej warzyw, żeby szybciej urósł, śmiejąc się oczywiście. Janek po meczu był tak samo zadowolony jak po pierwszy spotkaniu i kompletnie przegrana nie zrobiła na niego wrażenia. Zaraz jak zszedł z kortu to pytał się kiedy następny mecz i mówił, że zdawał sobie sprawę, że może przegrać, bo chłopiec był bardzo duży i silny. Niestety rozczarował się, kiedy powiedziałem mu, że turniej dla niego się już skończył. Pozostało granie na ściance z innym kolegami.

 

Podsumowując jestem naprawdę dumny z syna. To było wspaniałe uczucie oglądać jak Janek gra po raz pierwszy w turnieju w Hiszpanii na dużym korcie oraz normalnymi piłkami, w klubie w którym parę lat temu grałem w Futuersie, przechodząc eliminacje i przegrywając z 1 rozstawionym Davidem Souto (250 ATP). Tata wygrał wtedy 3 mecze, a jego syn tym razem tylko 1, ale to nic, nie chodziło tutaj o wygrywanie. 😉 Już nie możemy doczekać się kolejnych turniejów. Gdy wróciliśmy do domu po turnieju Jankowi wciąż było mało i jeszcze tego samego dnia poszliśmy na kort potrenować elementy, które nie funkcjonowały na meczu. 😉 Coś pięknego. Pozdrowienia z Hiszpanii!