Muszę przyznać, że ostatni wpis zrobił niemałą furorę. W momencie pisania tego postu został wyświetlony już 1721 razy. Żaden, jak do tej pory, wpis na blogu Mały Tenisowy Mistrz nie miał takiego wyniku po pierwszych 5 dniach. Link do wpisu został udostępniony na Facebooku przez Trenera Głównego PZT Tomasz Iwańskiego za co bardzo dziękuję. Natomiast niniejszy wpis, w pewnym sensie, stanowi kontynuację poprzedniego, ponieważ dotyczy tzw.: KOR-u, czyli Komitetu Oszalałych Rodziców.

 

Zanim jeszcze przejdziemy do meritum, pozwolę sobie na małą dygresję, w temacie oczywiście. Następnego dnia, po opublikowaniu 8 powodów dlaczego w Polsce jest tak ciężko wytrenować  tenisowego mistrza otrzymałem telefon od pewnego rozemocjonowanego rodzica; zagroził mi prawnikiem i podaniem sprawy do sądu. Ewidentnie, osoba ta odebrała wszystko osobiście i zanim jeszcze pomyślała jakie będą konsekwencje takiego telefonu, wykonała go. Jest to tylko ostateczne potwierdzenie tego, że tacy rodzice rzeczywiście istnieją i naprawdę nie są to odizolowane przypadki. Praktycznie na każdym turnieju jesteśmy w stanie znaleźć chociaż jednego rodzica, który prezentuje oznaki niezdrowego, nieświadomego i skrajnie niesportowego zachowania. Niby jeden przypadek jest nieszkodliwy, ale wystarczy taka jednostka do wprowadzenia napiętej atmosfery na kortach, co niestety udziela się potem innym zaangażowanym.

 

Po tym telefonie zacząłem przeszukiwać Internet wpisując frazę “KOR Komitet Oszalałych Rodziców”. i już wiedziałem, że będę miał kolejny materiał na bloga. 😉 Oczywiście termin ten znany mi jest już od lat, i chociaż został ukuty na potrzeby innej dyscypliny sportu – piłki nożnej, zostałem dodatkowo zainspirowany do tego, aby temat ten zgłębić. Główne zasługi nadal należą do wspomnianego już wielokrotnie Rodzica. I pomimo, że osoba ta przez swoją postawę i werbalny atak na moją osobę stała się dla mnie osobiście, niestety, persona non grata,  to dzięki niej podjąłem decyzję, żeby rzucić światło prawdy na trudne tematy. Wiadomo,  nie ma dymu, bez ognia.

 

Podczas swoich poszukiwań  natknąłem się na wiele ciekawych artykułów, ale jeden szczególnie mnie zainteresował. Wpis na stronie Tenisopen.pl pod tytułem: Zaangażowani, szaleni, tenisowi rodzice. uważam za niezwykle trafny. Dlatego, postanowiłem dodać go u siebie na blogu i poprzeć go swoimi przemyśleniami oraz inspirującymi linkami do kolejnych wpisów.

 

“Zaangażowani, szaleni, a nawet koszmarni tenisowi rodzice w tenisie jak i innych dyscyplinach sportowych to już norma. Jak w większości dyscyplin sportowych, tak samo w tenisie istnieje tak zwany KOR czyli Komitet Oszalałych Rodziców.

Na każdym z turniejów zaczynając od turniejów przez minisiatkę, skrzaty, młodzików i starszych zawodników spotkamy oszalałych, tenisowych rodziców. Obecni są na każdych kortach i każdy klub ma co najmniej jednego zawodnika, którego rodzic kwalifikuje się do KOR.

Żeby wyszkolić świetnego tenisistę potrzeba do tego mocnego impulsu, między innym w postaci zaangażowanego wsparcia szalonego (w pozytywnym znaczeniu) rodzica – takiego, który napędza swoje dziecko własną energią i “szaleństwem”. Na przeciwnym biegunie znajdują się rodzice mało angażujący się w trening i grę swojego dziecka. Skupiających swoją uwagę bardziej na angażowaniu się w zakupy ciuchów, sprzętu, wyjazdu do najdroższych akademii, wyszukiwaniu psychologów sportowych, trenerów personalnych, także (o zgrozo) siatkowanie kortu i noszenie torby tenisowej za swoim dzieckiem. Zwykle działają w dobrej wierze, chcąc odsunąć swą pociechę od wszelkich, nawet drobnych niedogodności. Jak więc dziecko kształtować ma mocny charakter, odporny na to, co niewygodne, jak budować ma swą siłę? Jak uczyć się wiary we własne możliwości? Jak pobudzać niezłomność w obliczu przeciwności?

 

Pokonując przeciwności w codziennym treningu, zawodnik jest lepiej przygotowany do walki z trudnościami podczas meczu. Rodzice robiąc wszystko żeby tych przeciwności nie było, pozbawią dziecka ambicji i twardości na korcie, marnując jednocześnie jego potencjał.

Innym, znacznie trudniejszym przypadkiem są rodzice zastraszający swoje dzieci, krzyczący, pastwiący się nad nimi psychicznie, a nawet fizycznie. Brzmi mocno, ale niestety nie są to rzadko spotykane przypadki. Zbyt intensywnie ingerują w to, co się dzieje podczas meczu nie dając dziecku marginesu na popełnienie błędu i przestrzeni na podejmowanie własnych decyzji. Czy dziecko, które w wieku 10 lat gra wyłącznie dla rodzica będzie miało za kilka lat motywację do gry? Wątpię.

 

Kiedy najmłodsze dzieci stawiają pierwsze kroki w turniejach “krasnali”, potrzebują przede wszystkim wsparcia, akceptacji i dużo zabawy. Większość rodziców to właśnie przekazuje swoim pociechom. Ale nie wszyscy.

Pamiętam pewną dziewczynkę, która w wieku ok. 6 lat grając w turnieju na minikorcie po prostu świetnie się bawiła odbijając piłkę – nawet nie znała wyniku, nie wiedziała kiedy jest koniec meczu ani kto mecz wygrał. Niezależnie od wyniku, zarówno po wygranym, jak i przegranym meczu, schodziła z kortu uśmiechnięta. Niedługo później sytuacja zmieniła się. Widywałem kiedy podczas turniejów rodzic stojąc z boku komentował każdą piłkę i nawet, gdy wyczerpana wymianą nie dobiegła do kolejnej piłki, syczał, że powinna dobiec. Nawet po wygranym meczu zamiast radośnie celebrować sukces, schodziła z kortu przerażona, po porcję dosadnych uwag dotyczących popełnionych błędów. Podobna sytuacja z turnieju gdy rodzic 7-letniego chłopca krzyczał zza jego pleców, że syn musi wygrać mecz, choć dziecko nie było w stanie przeciwstawić się lepiej grającemu przeciwnikowi i płacząc nie chciało dokończyć meczu. Albo jeszcze inny obrazek, gdy podczas meczu “skrzatek”, dziewczynka przegrywała punkt za punktem a na trybunach szalał ojciec. Kiedy tylko zniknął nie chcąc już dalej patrzeć na grę, córka złapała koncentrację i zaczęła grać na znacznie lepszym, swoim poziomie. Jak długo dziecko może grać w tenisa kiedy głównym “motorem” jest presja rodzica? Jeśli samo nie potrafi, a nawet nie ma przestrzeni na to, żeby poszukać własnych radości z godzin spędzanych na korcie?

 

W tenisowym trójkącie trener-dziecko-rodzic czasem tym najsłabszym ogniwem może być rodzic – ten zbyt szalony, nie panujący nad emocjami, próbujący ingerować we wszystko i wszystkich, w każdy element gry, nie dający wsparcia, nieakceptujący błędów. Pamiętaj, w tym trójkącie każdy ma swoją, bardzo ważną, sobie przypisaną rolę: dającego z siebie 100% zawodnika, zaangażowanego trenera, który wyposaża zawodnika w potrzebne podczas meczu umiejętności i zasoby mentalne oraz rodzica – mądrze zaangażowanego, wspierającego i motywującego. Zakresy tych ról są jasno określone i ingerencja w nie, przysparza raczej więcej kłopotu niż korzyści.

 

Pamiętajmy finalnie podczas meczu to nie my rodzice stoimy na korcie tylko nasze dziecko!

 

Statystyki pokazują, że znacząca większość grających dzieciaków nie dociera do zawodniczego tenisa na poziomie seniorskim. Aż 70% dzieci rezygnuje z gry przed 13 rokiem. Przyczyn jest wiele – brak motywacji, nadmierna presja rodziców. Jednym z popularnych błędów jest dokładanie młodemu zawodnikowi wciąż kolejnych jednostek treningowych na korcie, gdy nie widać spodziewanych efektów. To jedna z prostszych dróg do zabicia w dziecku motywacji. O ile wcześniej z obranej drogi nie wykluczą go kontuzje spowodowane nadmiernym przeciążeniem. Tymczasem lepszym sposobem na poprawę wyników jak i zabezpieczenie przed kontuzjami jest rozwijanie dziecka jednocześnie w innych dziedzinach sportowych (nawet 40%-50%), budując solidny fundament do dalszego rozwoju.

 

Sukces wymaga ambicji, zaangażowania i nie raz poświęcenia i ale nie kosztem niszczenia dziecka. Nie każde dziecko grające w tenisa musi być, a nawet z całą pewnością nie każde będzie zawodowym tenisistą. Część rodziców próbuje realizować swoje marzenia kosztem dziecka, a nie każde dziecko chce brać udział w drodze po mistrza świata swojego rodzica.

W tym sporcie żeby być dobrym, trzeba dążyć do doskonałości i mieć dużo cierpliwości, bo droga do niej jest długa i kręta. Co ważne, jak w każdym zresztą sporcie, nie ma drogi na skróty. Ostatnio słuchałem rozmowę świetnego zawodnika z “naszego podwórka” Huberta Hurkacza. Na pytanie dziennikarza, co chciałby poprawić w swojej grze, powiedział, czym zaskoczył rozmówcę, że wszystko. Hubert świetnie serwuje ale powiedział, że jego serwis może być jeszcze lepszy. To pokazuje, że przez całą karierę, czy to zawodniczą, amatorską, czy rekreacyjną, ciągle możemy poprawiać naszą grę.

 

Natomiast dzieci nie zawsze dążą do doskonałości, czasem po prostu lubią konkurować. Pozwólmy im na to i bądźmy dla nich dobrym przykładem zdrowego zaangażowania, konsekwencji i wsparcia podczas meczów.

Czasami warto “stanąć obok” i spróbować spojrzeć na swoje reakcje. Wiadomo, że koniec końców chce się dobrze dla swojego dziecka. Czasami sam zastanawiam się, czy mądrze wspieram swoje dziecko. Czasami i moje emocje są na wysokim, czasami nawet negatywnym poziomie. Są momenty kiedy dostrzegam, że ma dosyć. Jednak wystarczy, że zapyta mnie, kiedy następny trening lub dlaczego tak mało gramy – i wtedy wiem, że wszystko jest w porządku.

 

Na koniec 5 punktów o których warto pamiętać:

  1. Na turnieju jest zawsze tylko jeden wygrany – reszta prędzej czy później przegrywa.
  2. Jeśli rodzicowi zależy, żeby dziecko wygrywało, chęć sukcesu musi pochodzić od dziecka, nie od rodzica.
  3. Młody zawodnik popełnia mnóstwo błędów, co przecież pokazuje mu już sam wynik meczu, dodatkowy komentarz rodzica jest zbędny.
  4. Za dużo błędów serwisu? Czy wystarczająco dużo trenuje ten element gry?
  5. Pozwól podejmować decyzje na korcie swojemu dziecku to ono tam jest i bierze odpowiedzialność (wynik) za swoje wybory.”

 

Nie wiem jak Wam, ale mi osobiście bardzo podoba się ten wpis ze strony tenisopen.pl oraz zgadzam się praktycznie w pełni z jego treścią. Chciałbym jeszcze tylko dodać kilka swoich przemyśleń oraz linków, które mogą pomóc w zgłębieniu poruszonych w powyższym wpisie aspektów.

 

Ostatnio słuchałem na YouTubie rozmowy dwóch hiszpańskich trenerów tenisowych, którzy dywagowali nad rozwiązaniami, jeśli chodzi o KOR. Chociaż oni bezpośrednio nie posługują się żadnym zdefiniowanym pojęciem, tak samo jak my, mierzą się z podobnymi wyzwaniami (lecz w moim odczuciu na zupełnie innym poziomie). Jeżeli dochodzi do nieprzyjemnych sytuacji, mimo wszystko, częściej w tego rodzaju spory na hiszpańskich kortach, zamieszani są ludzie zza granicy, głównie ze wschodu, a przede wszystkim z Rosji. Oczywiście, hiszpańscy Oszalali Rodzice również istnieją, także nie musimy popadać w ogromne kompleksy, bo ten społeczny fenomen występuje na całym świecie. Jakby nie było jednak, w Polsce, szczególnie za czasów komuny, wykształciło się cwaniactwo, które stało się swego rodzaju cechą narodową i stawiane było na równi z zaradnością. Ta, była społecznie pochwalana, a co za tym idzie cwaniactwo wiązało się z aprobatą, a nie jak powinno być – z potępieniem.

 

Do dzisiaj odczuwamy skutki wielu lat życia za żelazną kurtyną, jednak karmienie tego typu przekazem kolejnego pokolenia, które nie powinno być skażone zgnilizną moralną, jest nie tylko smutne, ale wysoce rozczarowujące. Naszym obowiązkiem jest o tym mówić! Dywagować, rozmawiać, prowadzić ożywione i merytoryczne dyskusje. Chowanie głowy w piasek, komentowanie w zaciszu domowym czy jeszcze gorzej – zaniechanie i odwracanie głowy od tak ważnego tematu powoduje, że zamiast problem wyplenić, nieświadomie go pielęgnujemy. Kto z nas nie chciałby, aby turnieje tenisowe wiązały się ze wspierającą atmosferą i stanowiły kolejne rozwojowe doświadczenie w życiu naszych pociech? Notabene, dorastających młodych ludzi, którzy stanowią trzon naszego społeczeństwa… Dlatego rad jestem, że taka dyskusja może toczyć się na moim blogu czy w mediach społecznościowych. Tylko dzięki podejmowaniu innego działania, uzyskamy odmienne rezultaty.

 

Wracając jednak do rozmowy dwóch hiszpańskich trenerów. Jeden z nich wpadł na pomysł, żeby wprowadzić zakaz przebywania rodzica w promieniu 30 metrów od grającego dziecka (oczywiście dotyczyło to kortów otwartych). Niewątpliwie, jest to propozycja do rozważenia… Drugi trener powiedział, że ucierpią na tym ci rodzice, którzy potrafią się zachować i że rodzice z KOR-u zawsze są w mniejszości. To prawda, ale wystarczy jedna osoba, żeby zepsuć całą atmosferę o czym wspominałem we wstępie. Poza tym, tego typu zachowania stanowią  świadectwo, że rodzic nie jest wyedukowany i niewątpliwie potrzebuje przewodnictwa.

Wystarczy, że jeden rodzic będzie klaskał po błędach przeciwnika, jak zrobi podwójny błąd serwisowy czy jak zepsuje wystawkę i wtedy inny rodzic może to podchwycić, również zachowując się w podobny sposób. Mamy wtedy gotową “otwartą wojnę”, która kompletnie nie sprzyja rozwojowi, a wręcz przeciwnie, tworzy różnego rodzaju traumy i niepotrzebne napięcia, które i tak odbiją się czkawką w późniejszej karierze dziecka, a często, skutkują rezygnacją z tenisa i wypaleniem.

Z całą pewnością, jest to temat do dalszej dyskusji i głębszej analizy. Jakie rozwiązanie byłoby tutaj najlepsze? Nie ulega wątpliwości, że najważniejsza będzie EDUKACJA RODZICÓW.

 

Myślę, że Oszalali Rodzice muszą przede wszystkim zdać sobie sprawę, że np.: wyręczając dzieci robią im ogromną krzywdę. Myślą, że jak zasiatkują kort za nich albo jak będą nosić im torbę, to odciążą swoje, i tak zabiegane i ciężko pracujące na korcie, dzieci. Pewnie konstatują, że im mniej dzieci się zmęczą, tym większe są szanse na wygraną w następnym meczu, albo chociaż na znaczącą przewagę. Czasami zastanawiam się czym tak naprawdę tacy rodzice się kierują? Może to jest po prostu głęboka nieświadomość i ignorancja? Może po prostu trzeba im to wybaczyć, bo nie wiedzą co czynią?

Nie zmienia to jednak faktu, że warto się edukować i jeżeli rzeczywiście chcemy dla naszego dziecka dobrze, to musimy spojrzeć na jego rozwój z szerszej perspektywy, a nie tylko przez pryzmat najbliższego meczu, a do tego jeszcze najlepiej wygranego, bez względu na to, w jaki sposób.

Warto tutaj zaznaczyć, że dziecko do 14 roku życia musi być “świeże” mentalnie i fizycznie, ponieważ mniej więcej właśnie w tym wieku zaczyna się prawdziwy trening. Ale jeśli rodzice z KOR-u niszczą swoje dzieci, stwarzając im zbyt dużą presję i przekazując im zielone światło do wygrywania za wszelką cenę, to jak dziecko w wieku lat 14 ma zacząć prawdziwy trening i do tego stanowić w przyszłości uczciwego i świadomego młodego człowieka? Nie będzie mu się chciało, bo będzie już wypalone. Nie będzie widziało nic złego w cwaniactwie i zaprawianiu przeciwnika na korcie, bo robiło tak odkąd pamięta…

 

Na koniec jeszcze, chciałem przytoczyć pewne wspomnienie z okresu, gdy Janek miał 7 lat i grał w turnieju zieloną piłką. Pewien rodzic, tym razem inny, niż nasz “osławiony bohater”, uparcie siedział na korcie w trakcie meczu i nie chciał z niego wyjść nawet po prośbie sędziego. A został upomniany, ponieważ przechodził z ławki na ławkę, gdy stronę zmieniał jego syn. Latał w tą i z powrotem, siedząc jak na szpilkach i podając dzieciom piłki, a jak Janek liczył po hiszpańsku (miał wtedy 7 lat i po rocznym pobycie w akademii tak było mu wygodniej), to głośno komentował.  Rodzic ten zwracał uwagę w trakcie meczu Jankowi, żeby ten przestał tak dziwnie liczyć, bo jemu się to nie podoba! Pamiętam, że Janek wtedy kompletnie nie wiedział, o co chodzi. Był skołowany całą tą komiczną sytuacją a bezpośrednie i impertynenckie komentarze zwyczajnie zbijały go z tropu. Przecież on tylko tak potrafił, jak do tej pory, liczyć i teraz ktoś mu mówi, że jego to denerwuje i ma przestać. Pamiętajmy, że mówimy o meczu w kat. do lat 10 i mamy do czynienia z małymi dziećmi w turnieju o pietruszkę… Na tym turnieju, Janek po raz pierwszy doświadczył wątpliwej przyjemności z grania na polskim turnieju, z cwaniactwem i zaprawieniem w całej okazałości włącznie. Na drugi dzień rozchorował się. Musiał ten turniej dosłownie odchorować.

 

Poniżej, zamieszczam również inne interesujące wpisy. Mam nadzieję, że to dopiero początek nie tylko dialogu w tenisowej społeczności, ale przede wszystkim działań, które zostaną podjęte, aby tego typu sytuacje zwyczajnie przestały być normą.

Przemoc psychiczna i fizyczna w tenisie

Rodzicielskie Tabu

Miłość ojca do syna

Motywacja wewnętrzna

Psychika w tenisie. Dlaczego moje dziecko ma słabą głowę?

Odpowiedzialność i niezależność tenisowej młodzieży

 

Książki Mały Tenisowy Mistrz oraz Trening Życia. Po drugiej stronie rakiety możesz zakupić tutaj.