Już prawie półtora roku temu w lutym 2015 roku, po raz kolejny rozochociłem się na granie w turniejach, mimo tego, że oficjalnie podjąłem decyzję o zakończeniu przygody z profesjonalnym tenisem parę miesięcy wcześniej. Zaczynało mi być szkoda poprzedniego sezonu, który był najlepszym w mojej karierze (najdalej doszedłem do pozycji nr 1000 w rankingu ATP oraz do pozycji nr 8 na liście krajowej) oraz pracy jaką włożyłem przez cały 2014 rok. Zaczynałem zadawać sobie pytania, a co jeśli dopiero teraz te wszystkie rozegrane mecze i doświadczenia zaprocentują? Na te kolejne wątpliwości nałożyły się książki Anthonego Robbins’a, które zaczynałem czytać. Dzięki treści w nich zawartych odnalazłem w sobie jeszcze motywację, aby jeszcze trochę z siebie wykrzesać, ale nic dobrego z czegoś takiego nie może wyjść, kiedy najważniejszą moją wartość, jaką jest rodzina stawiam niżej niż swoja tenisowa kariera.

Potrenowałem kilka dnia i w między czasie pojechałem na kurs Psychologii Sportu do Warszawy oraz otrzymałem propozycję pracy w pewnym klubie tenisowym. Z oferty nie skorzystałem, mimo tego, że była korzystna oraz otoczenie, w którym miałbym pracować było bardzo pozytywne. Z tyłu głowy była jeszcze myśl, że nie ma sensu wiązać się z klubem na dłuższy okres w roli trenera. Nie byłem jeszcze na to gotowy. Chyba jeszcze nie byłbym w stanie jeździć z zawodnikami z myślą, że nie mogę sam wystąpić w turnieju (dzisiaj już nie mam z tym problemu i z chęcią pomagam zawodnikom i zawodniczkom).

Na parę dni przed dużym turniejem we Wrocławiu rozchorowałem się i nie mogłem jechać osłabiony na poważny turniej. Moje samopoczucie tłumaczyłem sobie tym, że zacząłem bardziej intensywnie trenować i jednocześnie odstawiłem mięso oraz zacząłem stosować pewne preparaty w celu poprawy zdrowia. Mój organizm zaczynał się oczyszczać i uruchamiały się procesy naprawcze w moim ciele, ale jednocześnie miałem niski poziom witaminy D, co okazało się dopiero później jak już kompletnie się rozłożyłem. Można było powiedzieć, że dotychczas dbałem o to, aby odpowiednio odżywiać swój organizm, ale postanowiłem pójść krok dalej i wyśrubować swoje zdrowie do maksimum możliwości. Na przekór jednak, czułem się coraz gorzej i udałem się do lekarza, który powiedział, że mam czyste płuca i oskrzela, mimo tego, że bardzo dokuczał mi kaszel i miałem gorączkę. Pani lekarz najwyraźniej bardzo się śpieszyło i nie zbadała mnie dokładnie. Kilka dni później wciąż nie było poprawy, a nawet czułem się jeszcze gorzej i ponownie udałem się do lekarza, ale tym razem już do kogoś innego. Lekarz stwierdził, że mam zapalenie płuc i czeka mnie minimum 14 dni leczenia oraz antybiotyk. Gdyby kilka dni temu podczas wizyty u lekarza, zostało wykryte zapalenie oskrzeli, to pewnie nie doprowadziłbym do zapalenia płuc. Ach ta nasza służba zdrowia…

Przeżyłem przez te pierwsze dni i noce naprawdę ciężkie chwile, nie mogłem spać z powodu uciążliwego kaszlu i wysokiej gorączki. Mimo to starałem się zająć czymś innym i pracowałem nad swoją książką, osobistą stroną internetową i czytałem książki z zakresu rozwoju osobistego.

Zaraziłem dzieci i połowę rodziny. To był trudny okres, nigdy do tej pory tak nie chorowaliśmy. Postanowiłem, że jak tylko wyzdrowieję to zrobię wszystko, żeby dbać jeszcze bardziej o zdrowie i nie doprowadzić więcej do takiej sytuacji, gdzie wszyscy tak muszą cierpieć i brać antybiotyki.

Gdy w końcu wyzdrowiałem, tak naprawdę dopiero po około trzech czy czterech tygodniach zaczęliśmy z Karoliną coraz więcej czytać, ogólnie o odżywianiu, wegetarianizmie, weganizmie, wpływu mięsa na nasze zdrowie, nabiału, suplementacji, profilaktyce, szczepieniach, lekarstwach, koncernach farmaceutycznych itp. Obejrzeliśmy wiele wykładów oraz przeczytaliśmy wiele książek oraz artykułów na te tematy. Przeszliśmy na dietę wegetariańską, a następnie wegańską (obecnie moje odżywianie opiera się w 90% na wegetarianizmie, a od czasu do czasu zjem białe mięso, rybę czy owoce morza). Polecam tutaj książkę Novaka Djokovic’a “Serwuj, aby wygrać” oraz artykuł: Co jedzą najbardziej długowieczni ludzie na świecie?. Ostatnio Novak Djokovic powiedział, że od roku jest pescowegetarianinem, czyli nie je czerwonego mięsa oraz drobiu, natomiast je ryby od czasu do czasu. Odnośnik do artykułu, gdzie Nole o tym powiedział znajdziecie tutaj.

Gdy zacząłem lepiej się odżywiać, jeść więcej warzyw, owoców, odstawiłem mięso i ograniczyłem kompletnie śmieciowe jedzenie, przestał mnie boleć nadgarstek z którym zawsze miałem jakieś problemy oraz miałem dużo więcej energii, spałem krócej, ale mimo to wysypiałem się. Karolina miała problemy z tarczycą i z kręgosłupem szczególnie po drugim porodzie i wszystko odeszło jak ręką odjął, głównie dzięki glukozaminie roślinnej, którą zaczęliśmy regularnie spożywać oraz oczywiście dzięki zmianie nawyków żywieniowych. Karolina odstawiła także leki na tarczycę. Ogólne nasze samopoczucie było dużo lepsze i postanowiliśmy, że będziemy regularnie badać swoją krew oraz poziom witamin w naszym organizmie, aby nigdy nie dopuścić do sytuacji, która miała miejsce jeszcze kilka tygodni temu.

Według mnie profilaktyka jest najważniejsza i bycie zdrowym, to znacznie więcej, niż tylko unikanie chorób. Jak nie chorujemy, to nie oznacza jeszcze, że jesteśmy zdrowi. Tydzień przed tym jak zachorowałem na zapalenie płuc, kolega spytał mnie na ile oceniam swoje zdrowie w skali od 1 do 10, to wtedy odpowiedziałem, że 9. Po ponad miesiącu uznałem, że wtedy to było 6 lub 7. Gdy co raz lepiej się odżywiamy i co raz bardziej dbamy o jakość naszych komórek i ogólnie zdrowie naszego ciała i umysłu, to skala zdecydowanie się zmienia.

Warto zaznaczyć, że na nasz organizm w 70% ma wpływ to co jemy, w 20% styl życia, a w 10% albo nawet już mniej genetyka. Dzisiaj już na wiele rzeczy mamy wpływ, o czym sam się przekonałem. Aby cieszyć się życiem i witalnością musimy dbać o nasze ciało, bo przecież jesteśmy tym, co jemy.